środa, 30 stycznia 2013

Marsjanizm

 Amerykańscy naukowcy odkryli, przebadali, zaobserwowali naprawdę wiele. Nie udało im się jednak wyprzedzić odkrycia mojej Rodzicielki. W procesie zawiłych analiz, które zachodzą w jej mózgu zawyrokowała, że córka moja jedyna cierpi na niezwykle rzadką, skomplikowaną w przebiegu i zakaźną chorobę - marsjanizm. Nic tam najstraszniejsze zarazy tego świata. Marsjanizm to nadzwyczajny wirus. Nikt do tej pory nie odkrył, poza moją Rodzicielką, choroby psychicznej, która rozprzestrzenia się drogą kropelkową. Ona tego dokonała! Już  nie mam wątpliwości do kogo powędruje kolejna nagroda Nobla. 
 Wypada napisać kilka słów o tym, jak doszło do tego przełomowego odkrycia. Badania trwały około 8 lat, czyli mniej więcej od czasu, kiedy w moim niepoukładanym życiu pojawił się kolejny "chaos element" w postaci Konkubenta. Rodzicielka bacznie się obiektowi badawczemu przyglądała. Zastosowała swoje standardowe strategie:

1. Jestem miła, sympatyczna, nawet bardziej niż kiedykolwiek dla mojej córki.
2. Jak mi coś nie podpasuje, to cię zniszczę poprzez zalanie jadem.

 Do wdrożenia w życie strategii nr 2 upłynęło kilka ładnych lat. W tak zwanym międzyczasie dziecię moje powoli, acz skutecznie, zaczęło wkraczać w okres najbardziej pożądany przez Jednostkę Matkę, a mianowicie, jak już wszyscy podejrzewają i czekają z napięciem, okres dojrzewania. Znamy, znamy! Każdy z nas w większym lub dziko ogromnym stopniu tego doświadczył.*
Mojej Rodzicielce, mimo tak potężnego umysłu, w głowie się nie mieści, że jej malutka wnuczusia, w której pokładała takie nadzieje, którą kreować chciała  na ideał i metody wychowawcze zastosować diametralnie inne od tych, które praktykowała na mnie, stała się D Z I W N A. Jak się okazało dziwność mojej córki polega między innymi na tym, że nie chce jeść twarogu, a przecież kiedyś tak pięknie jadła. Jadła, a i owszem, ku mojej uciesze nie tylko twaróg ale i kalafiora, kanapki z wędliną, ryby, jajecznicę, jajko na miękko, zupy i wiele innych. Jadła, jadła aż ... dorosła. 
 Rodzicielka odważnie dodałała, że D Z I W N A jest po mnie, a niejedzenie twarogu to zdecydowanie objaw marsjanizmu, który jest zaraźliwy. 
Zastanawia mnie czy moja dziwność to dowód na to, że złapałam to cholerstwo, czy jednak geny. Oczywiście te po mieczu!
 Rodzicielka nie ujawniła najważniejszych wyników swoich badań, że źródłem zarazy jest nikt inny jak Konkubent. Pewnie utrzymuje to w tajemnicy, bo chce go oddać NASA albo agentom Mulder i Scully. 
Czekam na rozwój choroby. Może chociaż w ten sposób zapiszę się na kartach historii, a moja R będzie miała ze mnie jakiś pożytek. Chociaż pewnie doda, że mogłabym zapaść na bardziej reprezentatywną przypadłość, a tak znowu się za mnie musi wstydzić i co powiedzą w Szwecji ale już trudno, jak zawsze robię po swojemu. 
Czekam na transformację...może zrezygnujemy wtedy z cyfrówki i będę sama nadawała sygnał? Aktualnie wyglądamy tak. Ja nie widzę żadnych zmian.

*(Ups! Jest jakiś wyjątek? Czyżby tylko moja Rodzicielka nie...? Być może jest to podstawa do kolejnej rozprawy naukowej - "Jakie są skutki przeżywania okresu nastoletniego buntu w wieku 50+?".


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz